Relacje transferowe na żywo [LINK] Reklama Zinédine Zidane kuszony nieziemską ofertą. Dostał nietypowy czek 3 godziny temu Liga Mistrzów: Erling Haaland to jest gość. . Tak zareagował na prośbę o koszulkę 4 godziny temu Raków Częstochowa bliski sprzedaży zawodnika wewnątrz Ekstraklasy 4 godziny temu Kluczowy zawodnik FC Barcelony ponownie kontuzjowany po meczu Ligi Mistrzów
Federico Carboni uległ poważnemu wypadkowi, wskutek którego został sparaliżowany. Przez ostatnie kilka lat walczył o to, by legalnie popełnić samobójstwo. 44-latek był pierwszym Włochem i ikoną walki o prawo do godnej śmierci. Odszedł 16 czerwca w otoczeniu najbliższych. Szczery list pożegnalny Prawdziwe nazwisko mężczyzny świat poznał dopiero po jego śmierci. Wcześniej znany był pod pseudonimem "Mario". Odszedł we własnym domu w mieście Senigallia. Podczas ostatnich chwil towarzyszyli mu najbliżsi – rodzina i przyjaciele. 44-latek nie miał żony ani dzieci. Przed wypadkiem był kierowcą ciężarówki. "Mario" zostawił list pożegnalny, który powstał na miesiąc przed jego śmiercią. Mężczyzna wyznał: "Nie mogę zaprzeczyć, że żałuję odebrania sobie życia. Byłoby to nieprawdziwe i kłamliwe, ponieważ życie jest wspaniałe i mamy je tylko jedno. Niestety, tak to się jednak potoczyło". Długa walka o godną śmierć Mężczyzna był sparaliżowany przez 12 lat. Podczas swojej walki o godne odejście musiał pokonać szereg przeszkód. Osiągnąć cel pomogło mu Stowarzyszenie Luca Coscioni, czyli organizacja wspierająca ludzi w eutanazji. Podczas konferencji prasowej po śmierci Carboni’ego, sekretarz krajowy stowarzyszenia Filomena Gallo, odczytała list pożegnalny mężczyzny. Kobieta podkreśliła: "Federico chciał skorzystać ze swojego prawa do wolnego wyboru we Włoszech i był świadomy, że jego opór będzie prawem, wolnością przysługującą wszystkim". Skarbik stowarzyszenia Coscioni - Marco Cappato wyjaśnił, że Mario skontaktował się z nim po raz pierwszy dwa lata temu. Wtedy planował wyjazd do Szwajcarii i właśnie tam chciał zakończyć swoje życie. "Jestem dumny i zaszczycony, że stałem po waszej stronie" - Te dwa lata uporu i determinacji pozwoliły panu Carboni być dumnym z bycia "pierwszą osobą we Włoszech, która uzyskała pomoc medyczną w przypadku dobrowolnej śmierci" – powiedział Cappato. Federico Carboni był pierwszym Włochem, który legalnie zdołał popełnić samobójstwo. W liście apelował do swoich bliskich, by nie smucili się. Mężczyzna napisał: "Broniliśmy się, atakując i atakowaliśmy, broniąc się, stworzyliśmy sądowy kamień milowy i kawałek historii w naszym kraju i jestem dumny i zaszczycony, że stałem po waszej stronie". Carboni zmarł 16 czerwca po tym, jak sam zaaplikował śmiertelny lek przy pomocy specjalnej maszyny. Procedura kosztowała 5 tys. euro i na jej rzecz została zorganizowana specjalna zbiórka. - Teraz w końcu mogę latać, gdzie chcę – podkreślił w liście pożegnalnym.
Mirosław Breguła, lider istniejącego od 26 lat zespołu "Universe". Gitarzysta, autor tekstów, kompozytor. Nad ranem 2 listopada odebrał sobie życie wieszając się na klatce schodowej chorzowskiej kamienicy. Zostawił list pożegnalny. - Napisał do swoich synów: "Piotrusiu, Tomku, nie chciałem tak żyć" - mówi Beata Haładus

Przez lata cieszył się ogromną sympatią widzów. Ich serca podbił rolami w takich produkcjach, jak „Życie za życie. Maksymilian Kolbe”, „Siekierezada” czy serialach „M jak miłość”, „Fala zbrodni” i „Pierwsza miłość”. Świetnie sprawdzał się również jako reżyser. Prywatnie przez lata wiódł spokojne życie jako mąż i ojciec. Jednak fatalny romans zmienił jego życie o 180 stopni... Od samobójstwa Edwarda Żentary minie w tym roku 11 lat. Powody tej dramatycznej decyzji ujawnił w liście, który napisał tuż przed śmiercią... A ta trwała aż trzy dni. 25 lata temu Gianni Versace zginął z rąk mordercy Edward Żentara: dzieciństwo, trudna edukacja Wychowywał się w Koszalinie. Od dziecka fascynował go film. Podobno gdy siedział w kinie marzył, że pewnego dnia znajdzie się po drugiej stronie ekranu. Choć początkowo nic nie zapowiadało, że kiedykolwiek może się to ziścić... Edward Żentara w młodości interesował się sportem. Do tego stopnia, że rozważał nawet karierę nauczyciela wychowania fizycznego! Przejawiał również spory talent lingwistyczny. Podobno w rok nauczył się niemieckiego, ponieważ... zakochał się w Niemce! Gdy ta zerwała z nim, nie chciał jednak dalej zgłębiać tajników germanistyki. Na bardziej artystyczne tory nakierowała go nauczycielka języka polskiego w liceum. Stwierdziła, że ma talent. Namawiała, by coś z tym zrobił. Podjął decyzję, by zdawać do łódzkiej filmówki. Dostał się, ale początki nie były łatwe. Na pierwszym roku podobno groziło mu wydalenie ze studiów z powodu... matowego, mało donośnego głosu. „Potem znów chciano się mnie pozbyć, bo nie umiałem pokazywać żadnych uczuć”, żalił się w jednym z wywiadów przed laty (cytat za Początkowo fala krytyki podcięła mu skrzydła. Ale nie poddał się. I słusznie, ponieważ po kilku latach głos znacznie mu się obniżył i stał się charakterystyczny. A to z kolei otworzyło mu drzwi do dużej kariery... Czytaj także: Tak wyglądały ostatnie godziny Robina Williamsa. Aktor planował samobójstwo? Fot. Tomasz Gawalkiewicz / Forum Edward Żentara, Lubuskie Lato Filmowe, Łagów, rok Pierwsze role i duża rozpoznawalność. Jak Edward Żentara zdobył popularność? Debiutował w połowie lat 70. XX wieku na deskach teatru w Koszalinie. Gdy skończył studia w łódzkiej filmówce w 1980 roku, nie mógł narzekać na brak propozycji. Zaczął współpracę z wieloma placówkami, w tym w z teatrami w Warszawie, Krakowie, Szczecinie czy Lublinie. I to w tym ostatnim na jego drodze pojawiła się piękna Marta. Nie była aktorką zawodową, ale miała na koncie kilka ról, tę Gałązki Jabłoni w „Siekierezadzie”. Między nią a Edwardem Żentarą narodziło się silne uczucie. Wzięli ślub. Wkrótce powitali również na świecie synka Mikołaja. Małżonka porzuciła aktorski fach, by zająć się domem i dzieckiem. Na rodzinę zarabiał właśnie on... Lata 80. były rozkwitem jego kariery. Choć Edward Żentara w filmie debiutował w „Rodzinie Połanieckich” w 1978 roku, widzowie najbardziej zapamiętali go jako plastyka-karatekę w dramacie Wojciecha Wójcika „Karate po polsku” z 1982 roku, chasyda „Złotego” w „Austerii” Jerzego Kawalerowicza, poetę Janka Praderę w „Siekierezadzie” Witolda Leszczyńskiego z 1985 roku czy wreszcie Maksymiliana Marię Kolbego w dramacie biograficznym Krzysztofa Zanussiego „Życie za życie. Maksymilian Kolbe” z 1991 roku. Zagrał również proboszcza w „Pokuszeniu” Barbary Sass z 1995 roku, a także komendanta wojewódzkiego policji, generała Rajmunda Sieradzkiego w sensacyjnym serialu Polsatu „Fala zbrodni” (emitowanym w latach 2003-2008). Pojawił się również jako Wiktor Nachorski, mąż Marioli w telenoweli „Pierwsza miłość”, która na na antenie gościła od 2005 do 2011 roku. Z uwagi na warunki fizyczne często był obsadzany w rolach wymagających, jako człowiek bezwzględny i zimny, jak choćby oficer hitlerowski. Łącznie wystąpił w 40 różnych filmach. Edward Żentara był cenionym aktorem w środowisku. W 1986 roku został laureatem nagrody Złotego Ekranu, plebiscytu organizowanego przez tygodnik „Ekran”, rok później na jego konto powędrowała Złota Kaczka oraz nagroda im. Zbyszka Cybulskiego, przyznawana w kategorii najlepszego polskiego aktora za 1986 rok. Już w 1989 roku został natomiast odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi. Wydawało się, że ma wszystko. I wtedy właśnie nastąpił kryzys... Czytaj także: Tragiczny los Robina Williamsa. Dokument o życiu i śmierci aktora ujawnia, jak bardzo cierpiał Fot. TRICOLORS/East News Edward Żentara, rok Kryzys wieku i zwrot ku rodzinie. Przełom wieków nie dla Żentary Jednak w drugiej połowie lat 90. coś się zmieniło. Zaczął dostawać mniej ról. Powód? Prozaiczny. Zmiany w wyglądzie. Nieco wyłysiał i przytył. Po prostu upływ czasu dał o sobie znać... Czy to wtedy zaczęły się jego poważne problemy, także te natury psychicznej? Być może. „Jestem świadomy swojej niedoskonałości. Fizycznie jestem silny. A psychicznie, niestety, bardzo słaby”, zwierzał się. Stracił wówczas serce do grania. Zwrócił się w stronę rodziny... Przewartościować wszystko pomogła mu żona Marta. Na co dzień osoba pogodna i przyjazna, świetnie dogadująca się z ludźmi. „Mamy w górach dom i spędzamy tam każdą wolną chwilę. To idealne miejsce, by wypocząć i nacieszyć się otaczającą przyrodą. Szum strumyka, las, a od wiosny - przydomowy ogród... Żona jest po kursie florystycznym. Dzięki niej rozpoznaję krzewy, kwiaty. Wystarczy kilka dni, by zregenerować siły”, zwierzał się w wywiadzie w 2009 roku. To pomogło mu oczyścić głowę. Nabrał dystansu. Wstąpiły w niego na nowo siły twórcze. Zainteresował się reżyserią i pisaniem scenariuszy. Doceniło to środowisko. Edward Żentara został dyrektorem kilku teatrów. Kierował tymi w Grudziądzu, Koszalinie, zaś w 2008 r. objął ten w Tarnowie. I to w nim poznał kobietę, która wywróciła jego życie o 180 stopni... Czytaj także: Ostatnie zdjęcie Patricka Swayze. Tak aktor wyglądał tuż przed śmiercią Fot. TRICOLORS/East News Edward Żentara, rok Romans, który zmienił wszystko. Dla niej Edward Żentara zostawił żonę Ten romans zaważył na wszystkim. Ona była od niego młodsza o 25 lat. Zakochali się w sobie. On zostawił dla niej żonę. Ale związek łączony z pracą nie mógł zakończyć się niczym dobrym. Inni aktorzy skrycie bądź jawnie zaczęli kierować poważne zarzuty pod adresem Edwarda Żentary. Twierdzili, że faworyzuje swoją ukochaną. On bronił się na łamach mediów, że są to oskarżenia bezzasadne. „Patrycja S., prywatnie moja partnerka życiowa, ma odpowiednie wykształcenie, jest absolwentką studia aktorskiego, w tarnowskim teatrze na 17 premier zagrała tylko jedną główną rolę i dwie drugoplanowe...”, tłumaczył w lokalnym tygodniku. Niestety, nowe uczucie okazało się toksyczne. Ciągłe rozstania i powroty, zazdrość, kłótnie, poczucie niezrozumienia i pustki... Dla Edwarda Żentary był to niewyobrażalnie trudny czas. Dwa miesiące przed tragedią medialny rozgłos zdobył „List otwarty w sprawie Tarnowskiego Teatru”. Aktorzy, którzy byli w nim zatrudnieni, wprost krytykowali dyrektora placówki. Nie zgadzali się ze sposobem zarządzania, doborem repertuaru oraz wizją Edwarda Żentary. Dla aktora był to bolesny cios. Do problemów osobistych doszły jeszcze te zawodowe. A już wówczas 55-latek przyjmował antydepresanty i zaczął nadużywać alkoholu. Dramat rozegrał się 25. maja 2011 roku... Czytaj także: Był gejem i popełnił samobójstwo. Matka o 30-letnim Michale: „Nie poradził sobie z wykluczeniem. Zniszczono mu życie” Fot. TRICOLORS/East News Edward Żentara, Telekamery 2007, rok Śmierć Edwarda Żentary. Jak wyglądały jego ostatnie chwile? Była godzina Dyrektor tarnowskiej placówki nie zjawił się w pracy. Aktorzy zaczęli się niepokoić. O tej porze już dawno powinien być na miejscu. Podjęli decyzję, by udać się do jego mieszkania. Znajdowało się niedaleko teatru. Pukali, dobijali się. Na próżno. Odpowiadała im cisza. W końcu zdecydowali się wyważyć drzwi. Widok, który zastali, był dramatyczny. Edward Żentara odebrał sobie życie w wannie. W sposób niezwykle bolesny. Podciął sobie żyły podudzia. Wcześniej napuścił do wanny ciepłej wody, aby rany nie mogły się zasklepić. Wykrwawiał się przez trzy dni, zanim został znaleziony. „Ciało aktora znaleziono w jego mieszkaniu. Mimo reanimacji, nie udało się go uratować”, mówił wówczas w rozmowie z „Faktem” młodszy inspektor Dariusz Nowak z małopolskiej policji. Dla wszystkich był to ogromny szok. „To był przemiły człowiek”, podkreślali przejęci sąsiedzi. Tajemnica ostatniego listu Edwarda Żentary. Dlaczego popełnił samobójstwo? Zanim zdecydował się na najgorsze, napisał list. Jego dokładna treść do dziś nie jest znana. Wiadomo, że wyjaśnił w nim powód, dla którego odebrał sobie życie. Edward Żentara podobno popełnił samobójstwo z uwagi na fatalną sytuację w tarnowskim teatrze, jak również problemy i rozterki sercowe. „To jest tragiczna sytuacja. Edward był w pełni sił. Jestem bardzo zaskoczona tym, co się stało. Żył życiem Stachury. Nie dał sobie rady z kłopotami. To się zdarza coraz częściej. W momencie, kiedy u wrażliwych osób następuje zbitka złych rzeczy i kiedy pojawiają się kłopoty, ludzie nie wytrzymują. Grałam u niego gościnnie w teatrze i graliśmy w jednym serialu. Jest mi niesłychanie żal, że nie wytrzymał ciśnienia”, podkreślała w rozmowie z „Faktem” Dorota Kamińska. Edward Żentara został pochowany 30 maja 2011 na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Gnieźnieńskiej w Koszalinie, swoim rodzinnym mieście. Demony, z którymi się zmagał, okazały się silniejsze niż możliwość ich pokonania... Czytaj także: Śmierć męża, dziecka i ukochanej siostry... Życie boleśnie doświadczyło Joannę Kurowską Fot. Krzysztof Kuczyk / Forum Edward Żentara, Dariusz Gnatowski, Warszawa, Fabryka Trzciny, rok

Pewnie się zastanawiacie dlaczego piszę list do osoby , która zmarła i uważacie mnie za osobę chorą psychicznie . A wcale tak nie jest . Po prostu teraz jest mi bardzo źle , a zawsze kiedy było mi źle dziadek jako pierwszy to zauważał i to zawsze dziadkowi się zwierzałam . Zobacz 13 odpowiedzi na pytanie: Czy mój list do Małgosia Kląskała z Wrocławia zmarła 25 września. Miała tylko 8 lat, a od 3. roku życia walczyła z nowotworem. Po jej śmierci rodzice opublikowali na profilu córki na Facebooku pożegnalny list, który im zostawiła. Małgosia cierpiała na neuroblastomę – rzadki dziecięcy nowotwór. Leczenie dało jej tylko rok normalnego dzieciństwa, później choroba wróciła i już nie odpuściła. Dziewczynka zdawała sobie sprawę, że umiera, i na 5 tygodni przed śmiercią napisała list, który wzruszył jej bliskich oraz setki tysięcy internautów. Cieszcie się życiem „Gdy to przeczytałam, zmroziło mnie to, że ona była tak gotowa, że pomyślała nawet o testamencie... Wzruszyło mnie to, co tam zawarła... Dlatego chcę się tym z Wami podzielić...” – napisała w poście mama Małgosi. „Mamo, tato mimo tego, że już mnie nie ma, to chcę wam powiedzieć, że bardzo was kocham. Wiem, że mimo tego, że teraz jesteśmy rozdzieleni, to niedługo znowu się spotkamy tutaj, gdzie ja teraz jestem. Cieszcie się życiem tak jak ja, póki macie czas, to znaczy tu gdzie ja jestem, też jest fajnie, ale nie ma wesołego miasteczka. Nie kłóćcie się już, będę was tu z góry obserwować, ale mam ogromną nadzieję, że przestaniecie od razu. Uwielbiałam spędzać z wami czas, uwielbiam was, buziaki. Gosia, której już nie ma, ale nadal o was pamięta”. Pełna treść listu Małgosi w poście: Ostatnie szczęśliwe chwile Mama Małgosi zdradziła, że list został napisany w czasie, gdy jej córka jeszcze była pełna sił i energii, „gdzieś pomiędzy nocowaniem u dziadków, zbieraniem malin i czereśni z babcinej działki, kąpielą na Błękitnej Lagunie, zakupami, wizytą w kinie, randką z dziadkiem w aquaparku a wizytą rodzinki z Warszawy i wypadem do zoo i Ogrodu Japońskiego. Wtedy jeszcze żyła na pełnej petardzie i powoli zwalniała, by 25 września 2021 zatrzymać się na zawsze...”. Małgosia odeszła w domu, wtulona w swojego tatę. Pogrzeb odbył się 1 października. Zamiast kupować kwiaty, uczestnicy uroczystości mogli wesprzeć Hospicjum Formuła Dobra lub akcję zbierania pieniędzy na specjalny rower dla niepełnosprawnego Rafała Konopki. Przeczytaj też: Jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci, aby go nie przestraszyć Chcieli wyleczyć córkę. Oskarżono ich o jej śmierć „Moja córeczka pokonała raka”
Zostawił list pożegnalny. Znane są wyniki wstępnej sekcji zwłok prof. Zembali. Zostawił list pożegnalny. W ubiegłą sobotę do opinii publicznej dotarła smutna informacja o śmierci wybitnego polskiego kardiochirurga prof. Mariana Zembali. Informowano, że lekarz został znaleziony w basenie na terenie swojej posesji.

Ostatnie pożegnanie, zakończenie pewnego ważnego etapu naszego życia, to zawsze trudna sprawa. Jest to tym bardziej trudne w dzisiejszym świecie, w którym społeczeństwo odrzuca, zaprzecza i unika śmierci, starając się nie wchodzić jej w drogę pod żadnym końców rzeczywistość wreszcie w nas uderza i musimy otrzeć się o śmierć na jakimś etapie swojego życia. Zaprzeczanie śmierci to nie jest dobry pomysł, gdyż w ten sposób budujemy w sobie fałszywe spojrzenie na ludzką egzystencję. Ostatnie pożegnanie natomiast może przynieść nam w to, że jesteśmy nieśmiertelni, a choroby, wypadki i inne tego typu okoliczności zdarzają się wszystkim oprócz nas. Jesteśmy jednak dorośli i doskonale wiemy, że tak nie jest. Każdy z nas kiedyś się zestarzeje, zachoruje w taki lub inny sposób, a w efekcie ostatecznie dotrze do swego końca, kiedy wszystko będzie już byliśmy znacznie bardziej tolerancyjni w kwestii śmierci. Znacznie łatwiej przychodziło nam ostatnie pożegnanie, a żałoba po zmarłym odbywała się w znacznie zdrowszym trybie niż dzisiaj. Nie oznacza to wcale, że stanowiło to przyjemne doświadczenie, jednak kształtowało istotną część ludzkiego życia. Powiedzmy tylko, że odczuwano to raczej jako cenę, którą należało zapłacić za wszelkie radości płynące z naszego decyduje o tym, czy żałoba jest zdrowa czy nie?Żałoba jest niezbędnym elementem procesu pogodzenia się z utratą. Nie chodzi nam tylko o utratę bliskich, ale również innych rzeczy lub osób takich jak praca, zdrowie, czy partner. Wobec tego smutek, w roli zdrowej emocji musi pełnić rolę głównego bohatera, który pomaga nam przejść przez to co się zdarzyło. To on oczyści ranę w naszej duszy, a po upływie odpowiedniego czasu będziemy zdolni wrócić do normalnego codziennego nie spędzamy odpowiednio żałoby i dlatego może się zdarzyć, że utkwimy na jednym z jej etapów. Warto tutaj zaznaczyć, że istnieją różne etapy przechodzenia przez ostatnie pożegnanie. Są nimi odrzucenie, złość, poczucie winy i akceptacja, choć nie jest pewne, że doświadczymy każdego z nich. Wszystko zależy od osobistego żałoba uzależniona jest od tego co sami mówimy sobie na temat śmierci i utraty, na temat wszystkiego co się z nimi wiąże. Istotny wpływ ma również sposób w jaki podchodzimy do nowego życia i jak radzimy sobie bez tego co właśnie z niego listuW terapii stosujemy różne techniki, które opierają się zarówno na naszych emocjach, przemyśleniach jak i zachowaniach. To nimi posługujemy się starając się ułatwić sobie przejście przez ten trudny proces. Jedną z technik jest pisanie listu wyrażającego nasze ostatnie pożegnanie. Możemy zaadresować go do utraconej osoby, pracy, partnera, własnego zdrowia, czy czegokolwiek innego stanowiącego wcześniej dla nas istotną listu jest koniec końców objaśniającą metodą, która krok po korku pozwala nam zmniejszyć intensywność doświadczanych emocji. Na koniec odczuwać będziemy zdrową nostalgię, zamiast niezdrowej depresji, rozgoryczenia, lęku, czy poczucia to niezwykle ważne, gdyż istnieją emocje, takie jak na przykład smutek, które pomagają nam w dostosowaniu się do ubiegłych wydarzeń, wykorzystywaniu dostępnych posiłków i podejmowaniu rozwiązania, które pomoże nam najbardziej jak to tylko jednak hamują nas, blokują i powstrzymują przed odpowiednim zareagowaniem na daną sytuację. Jest to zgoła odległe od rozwiązania problemu i nabrania odpowiedniego dystansu do tego co minęło. Niezdrowe emocje mogą nawet powodować nadmierny dyskomfort, który nie pozwoli nam myśleć, czy odpowiednio reagować ku własnym powinno wyglądać ostatnie pożegnanie?W jaki sposób odnosić się do kogoś, lub czegoś co nie jest już dłużej z nami? W jaki sposób się pożegnać? Co powinniśmy zrobić? Weź ołówek i kartkę papieru i wyobraź sobie, że ta osoba nadal jest w twojej psychologicznej rzeczywistości, choć nie jest już obecna od powitania, opisania swoich odczuć od czasu ich odejścia i wyraź swoją wdzięczność za cały spędzony wspólnie czas. Nie ma ich dłużej z tobą i jest to bardzo smutne, jednak wspaniale było mieć możliwość obcowania z nimi. Była to dla ciebie przyjemność, korzystałeś z tych chwil jak tylko się dało, lecz jak wszystko inne w życiu i na to nadszedł etap dobiegł końca, taka jest prawda. Nie powinieneś jednak zapominać o tym, że istnieją ludzie, którzy nigdy nawet nie mieli możliwości przeżycia tego, co było tobie dane na tej drodze. Zgodnie z tą myślą list powinien kończyć się pozytywnym brzmieniem, tonem docenienia i świadomości, że w naszym życiu wszystko ma swój koniec. Ostatnie pożegnanie wyraża nasze pogodzenie się z tym co przemija i co nigdy już nie zaczniesz stosować ten sposób myślenia, przestaniesz unikać wszystkiego co związane z utratą, a odczuwane przez ciebie emocje nie będą już tak intensywne, częste i długotrwałe. Istotnie zwiększy się również twoja zdolność do stawiania czoła tego typu sytuacjom. Dostosujesz się do prawdziwych życiowych okoliczności, zaakceptujesz je spokojnie i na zawsze zapamiętasz je przez pryzmat swoich uczuć i pewnej dozy może Cię zainteresować ...

Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, że byłeś zbyt zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie. Smutną informację przekazała organizacja MMA Polska. "Z olbrzymim smutkiem przyjęliśmy informację o śmierci Tomka, który jako polski ochotnik walczył w międzynarodowym legionie obrony Ukrainy i tam poległ" – napisano w mediach społecznościowych. Tragedia w ringu. Tajemnicza śmierć 24-letniego pięściarza. Wstrząsające nagranie obiegło świat Tomasz Walentek nie żyje. Zginął w obronie Ukrainy W przeszłości Walentek startował w amatorskich turniejach MMA. "Brał udział i zwyciężył w Drugich Mistrzostwach MMA zorganizowanych w Gliwicach" – przekazała organizacja MMA Polska. Wygrał swoją walkę w formule pierwszego kroku. Nie żyje polski zawodnik MMA. Zginął w obronie Ukrainy Trenerem polskiego zawodnika, który jako ochotnik zgłosił się do walki na ukraińskim froncie, był Piotr Jeleniewski, ceniony szkoleniowiec mieszanych sztuk walki. Opublikował on na swoim profilu krótki, lecz wzruszający wpis dotyczący byłego podopiecznego. Trener Walentka opublikował zdjęcie swojego byłego podopiecznego w pełnym umundurowania i dodał do tego krótki wpis. "Do zobaczenia" - czytamy. W rozmowie z Polsatem Sport opowiedział trochę o tragicznie zmarłym zawodniku. Artur Szpilka zdobył się na szczere wyznanie. Opowiedział o Bogu i walce z depresją - Wygrana w Gliwicach była spełnieniem jego ogromnego marzenia, to było dla niego bardzo ważne. Tomek był skromnym, spokojnym kolegą z maty, dobrym człowiekiem i twardym facetem – wspomina zawodnika. – Niewiele osób wiedziało, z czym mierzył się sam i jaka była jego trudna historia żołnierza, rannego weterana. Wybrał drogę i odszedł, wierząc głęboko w zasadność swojej decyzji – dodaje. Z informacji przekazywanych przez dziennikarzy wynika, że Polak miał ponieść śmierć w Donbasie na skutek ostrzału artyleryjskiego.

Ksiądz czytający Twój list pożegnalny.. Płaczący razem z nami.. Twoja trumna wynoszona z kościoła, za nią ciągnie się czarny tłum.. Z kościoła przechodzimy na cmentarz.. Dookoła pełno białego puchu, dół wykopany na Twój wieczny odpoczynek. Na Twojej trumnie ułożony stos wieńców. Rodzinie składane kondolencje..

Odpowiedzi Zeby napisac dobry list pozegnalny bys musial wspominac cale swoje zycie i ludzi jakich napotkales na swojej drodze. Jestes wrazliwy, wiec sentymentalny powrot myslowy do starych czasow Ci zajmie 2 tygodnie, a potem napisanie to sprawa moze dwoch dni. Ale powiem Ci jedno, ze w tym wieku nie zyje sie dla kogos, tylko pomimo kogos. Tez mam podobny problem, ale nie zabijam sie, tylko probuje poznawac kogos ;) Kochana Rodzino!Kierując się słowami Mahometa: „Pozwólcie sercom od czasu, do czasu odpocząć”, postanowiłam zakończyć swe krótkie życie.„Śmierć jest dobra. Wobec wszystkiego zła, które się dzieje na świecie, śmierć jest człowiekowi najlepszym przyjacielem (...). Śmierć jest długim snem i chłodną nocą, po upalnym dniu. Życie jest gorącym pyłem, a śmierć chłodną woda (...) W chwili śmierci ucisza się twoje serce i przestaje się skarżyć.” Chciałabym wreszcie poznać smak śmierci, i oblać się chłodna się beze mnie obędzie i tak w nim nic nie zmienię, a może dzięki temu coś się zmieni? Nie mam już nadziei na szczęśliwe życie. Jednak nie ma to znaczenia, bo i tak moim jedynym szczęściem w życiu jest z niego się do łóżka z życzeniem, czasem mam nadzieję, że się więcej nie obudzę, rano otwieram oczy, widzę znowu słońce i czuję się będzie jedyną przyjemnością, której nie mi chęci do życia, istnienie nie ma już dla mnie wartości. Po co męczyć się, i patrzeć jak świat się psuje. Wystarczy jeden terrorysta i jutro zaczynamy życie od kamienia wszystko jest chwilą, jak pisali wielcy powoli traci wojna światowa będzie na kamienie, a potem, w którymś tam roku małpy nie będą dzielić się bananami, żeby nie zaczynać wszystkiego od nowa czy takie istnienie ma sens?Gdyby ktoś zagwarantował mi, że po śmierci nie ma cierpienia, zabiłabym się już to jeno wielkie bagno, z którego nielicznym udaje się wyjść na twardy ja będę jedną z takich, która sobie nie nudzi mnie ze takich osób są setki, tysiące,a może nawet miliony, ale naprawde ja mam dosyć mam już siły na to wszystko, to wszystko mnie wykańcza i i pisząc to myślę, po co w ogóle istnieje coś takiego jak człowiek, i po co ma on byłoby łatwiejsze, gdyby nie było ja mam uczucia i to zbyt dużo tych negatywnych. W sumie jestem nikim ważnym dla nikogo, nikt mnie nie kochał, jestem nie potrzebna, mało inteligentna i przy tym jeszcze mało urodziwa. Zawiodłam wiele razy najbliższych, więc nic się nie stanie, jak zawiodę jeszcze raz, ostatni po to, aby nie umierać, a teraz chce umrzeć po to, aby nie żyć, nie ranić, nie czuć, nie być ranionym i tak po prostu nie myślę sobie, że lepiej jak bym się nie urodziła. Po co się rodzić skoro trzeba umrzeć? Myślę, ze czas zakończyć ten list, ponieważ brak mi słow,by wyrazić to, co czuje, tak jak nie wiedział, co pisać Meriadok pisze i ja: „(...) taki już mamy zwyczaj, że w chwilach wzruszeniauciekamy się do błahych słów i mniej mówimy, niż się powiedzieć za dużo. Dlatego brak nam właściwychsłów, gdy nie wypada żartować „„Zegnaj już świecie, zegnaj na wieki, może kiedyś ma dusza ujrzy twe piękno i znów pogrąży się w goryczy życia przeklętego”.Usniona na wieki tak wygląda mój list mam nadzieje że pomogłam Szuszu2 odpowiedział(a) o 00:43 blocked odpowiedział(a) o 23:48 Przeproś, podziękuj i spiep*rzaj do bozi . blocked odpowiedział(a) o 23:49 nie pisz, niech sie domysla co bylo nie tak Uważasz, że ktoś się myli? lub . 227 231 374 319 234 496 496 346

list pożegnalny po śmierci